Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dojrzał do muzyki Monteverdiego i tak stał się śpiewającym Orfeuszem

Magdalena Jasińska
Podczas Rzeki Muzyki Krystian Krzeszowiak wystąpił z Justyną Reczeniedi w utworach Anny German.
Podczas Rzeki Muzyki Krystian Krzeszowiak wystąpił z Justyną Reczeniedi w utworach Anny German. nadesłane
Dziś rozmawiamy z Krystianem Adamem Krzeszowiakiem, który zadebiutował w operze "Cyrulik sewilski" G. Rossiniego w Gliwickim Teatrze Muzycznym.

[break]
Jaki jest Pana przepis na sukces?
Ja nie mam żadnego przepisu na sukces, robię to, co lubię, a nawet kocham. Jeżeli to innym się podoba, to nic, tylko być szczęśliwym.
Aczkolwiek na pewno czuje Pan oddech na plecach konkurencji...
Bardzo się cieszę, że jest coraz więcej dobrze śpiewających Polaków. Jest grupa polskich śpiewaków, którzy są na scenach światowych zjawiskowi. Na pytanie, skąd jesteś, z dumą mówię, że jestem z Polski. Dla mnie to zaszczyt, że mogę dołączyć do nich.
Carnegie Hall i inne wielkie sceny - jak to się stało, że zaczął Pan występować w tak renomowanych miejscach?
Ja nawet nie wiem, jak to się stało. W życiu potrzeba trochę szczęścia, czasami ciężka praca nie wystarczy. Pojechałem do Wenecji na przesłuchania do teatru La Fenice, do jednego z lepszych dyrygentów świata sir Johna Gardinera. Na co ja liczyłem? Marzyłem, że jeżeli wygram te przesłuchania, to dostanę angaż za trzy-cztery lata, ponieważ jego kalendarz jest wypełniony po brzegi. I już po przesłuchaniu otrzymałem propozycję, by za kilka tygodni rozpocząć z nim współpracę. Wpadliśmy sobie w oko. Następnie otrzymałem zaproszenie na tournée po Stanach Zjednoczonych i właśnie tam odkryłem w sobie prawdziwego Orfeusza.
Orfeusz, partia niezwykle trudna, a Pan się stał nagle specjalistą od baroku.
Uczyłem się w Akademii Muzycznej we Wrocławiu, potem dostałem się do Mediolanu i zawsze myślałem, że zostanę typowym śpiewakiem od muzyki romantycznej. Tam jednak odkryłem w sobie taką łatwość w interpretacji muzyki barokowej. Dostawałem zaproszenia od coraz lepszych dyrygentów, którzy mi mówili, żebym nie zasklepiał się tylko w muzyce romantycznej.
A wcześniej Pan lubił barok?
Oj, nie. Nie cierpiałem. Mieszkałem w Mediolanie, poszedłem raz na "Orfeusza" i się bardzo umęczyłem. Po dwudziestu minutach nie mogłem doczekać się końca. Najwyraźniej do wszystkiego trzeba dojrzeć. Są ludzie, którzy dojrzewają do Wagnera, ja dojrzałem do Monteverdiego. Śpiewam go w różnych miejscach, a ostatnim adresem, gdzie wcieliłem się w partię Orfeusza, była słynna Albert Hall. Sala na siedem tysięcy ludzi wypchana po brzegi.
Czy stał się Pan specjalistą od Orfeusza?
Stałem się Orfeuszem.
Urodził się Pan w Jaworze, a gdzie Pan obecnie najczęściej mieszka?
Ostatnio napisałem na Facebooku, że tak właściwie nie wiem, skąd jestem. Urodziłem się w Jaworze i czuję się jaworzaninem, potem studiowałem we Wrocławiu, mieszkałem w Mediolanie przez dziesięć lat, natomiast ostatnie dwa lata byłem w Dreźnie, teraz na chwilę wróciłem do Wrocławia. Za kilka miesięcy przenosimy się z żoną do Stanów Zjednoczonych.
Co Pan będzie robił w USA?
Będę gosposią (śmiech). Moja żona będzie studiowała w Yale University. Mam bardzo napięty kalendarz zajęć i pewnie będę kursował między Stanami Zjednoczonymi a Europą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!