Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ze „zwykłego” muzyka, „Smarzol” zrobił go kompozytorem muzyki filmowej [rozmowa]

Magdalena Jasińska
klub "Od Nowa"klub "Od Nowa" - MIKOŁAJ TRZASKA z zespołu "Riverloam Trio" podczas próby gra na saksofonie C
klub "Od Nowa"klub "Od Nowa" - MIKOŁAJ TRZASKA z zespołu "Riverloam Trio" podczas próby gra na saksofonie C Adam Zakrzewski
Mówi o sobie, że jest „człowiekiem Smarzola” i jest z tego dumny. Michał Trzaska opowiada, m.in., o tworzeniu muzyki do filmu takiego jak „Wołyń”.

Kompozytor muzyki filmowej, saksofonista i klarnecista basowy... Chyba już wszystkie Pana funkcje wymieniłam?
Ojciec rodziny, mąż, kucharz niekiedy, kierowca prawie zawodowy, podróżnik.

Dziś zajmiemy się muzyką filmową. Jest Pan nadwornym kompozytorem Wojciecha Smarzowskiego. Ostatnio popełnił Pan muzykę do filmu „Wołyń”. Jak było?
Tym razem trudno. Mówię szczerze, bo mi wolno, praca skończyła się. Mam świadomość, że to było wielkie przedsięwzięcie, jedno z największych, w którym miałem okazję uczestniczyć. Jednak pozostaje we mnie takie poczucie zwolnionej przestrzeni, taki syndrom odepchniętej barki. Praca była bardzo emocjonalna. Przez dwa lata byłem właściwie przyklejony do tej muzyki i do tych obrazów. Byłem poddawany procesowi przemiany i dziś jest mi smutno, że to się skończyło, chciałbym, żeby to trwało, żebyśmy nadal tworzyli.

Jak Pan zabiera się za pracę kompozytorską do filmu?
To jest bardzo duża odpowiedzialność. Z Wojtkiem Smarzowskim spotkałem się przy nagrywaniu muzyki do spektaklu Telewizji Polskiej „Kuracja”. Ja wtedy jeszcze nie byłem kompozytorem, tylko zwykłym klarnecistą basowym i prostym saksofonistą. Kompozytora muzyki filmowej to uczynił ze mnie Smarzol, właściwie bez mojej kontroli. Ten proces był tak naturalny, jak zwykle jest naturalna praca z Wojtkiem. Przysłał mi scenariusz, po jakimś czasie zaczynam „słyszeć” ten scenariusz i dobieram narzędzia. Jak mam taki obraz, jak np. „Róża” czy „Dom zły”, to szukam odpowiednich narzędzi do tego obrazu. Nie będę komponował, np. muzyki jazzowej do „Wołynia”. Tu chodzi o rodzaj języka, którym się będę posługiwał. Potem przychodzi drugi moment, kiedy dostaję wstępny obrazek, kiedy mogę zobaczyć jak ten film będzie wyglądał, jaki ma klimat i jak się układają sceny. To jest moment, kiedy nad filmem przestają pracować aktorzy i zaczyna się praca całej ekipy, m.in. kompozytora. Z czasem zaufanie ze strony reżysera do nas wzrasta. Wojtek nas bardzo wiele nauczył, a jednak za każdym razem jesteśmy przez niego zaskakiwani. To jest proces długi i wymagający ciągłego kontaktu z tym obrazem i ciągłej relacji.

Czy można powiedzieć, że Pana muzyka to kolejny aktor w filmie?
Już to kiedyś powiedziałem, że Smarzol ode mnie wymaga takiego zachowania, żebym był kimś, kto siedzi w sercu aktora. Staramy się, żeby muzyka w filmach Wojtka nie była muzyką ilustracyjną. Ona ma określać stan bohaterów. Muzyka ma taki dar, że potrafi usłyszeć stany emocjonalne bohaterów.

A Pan się dobrze czuje, tworząc do obrazów Smarzowskiego?
To się u nas nazywa, że jest się człowiekiem Smarzola. Ja jestem z tego dumny i mam nadzieję, że jeszcze będziemy pracować razem. To jest wyjątkowa sytuacja, Wojtek rzeczywiście wymaga i nie chce gotowych, zamkniętych sytuacji. Woli zamknąć film w sytuacji niedopowiedzianej niż mówić wszystko. Ta jego wrażliwość jest mi bardzo bliska. Wojtek, podobnie jak ja, walczy. Temat u niego jest zawsze trudny, natomiast jeżeli ma się pracować z kimś, kto podobnie myśli i podobnie czuje, to staje się już łatwe.

Różnica między filmem a obrazem jest taka, że obraz tworzy sam malarz, a tu wielka grupa ludzi, która jest odpowiedzialna za siłę przekazu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!