Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla nich muzyka jest wielką przygodą. Repertuar? Wykonują to, co lubią

Magdalena Jasińska
Agata Schmidt i Bartłomiej Wezner w duecie śpiewak-pianista czują się ze sobą bardzo dobrze, co słychać
Agata Schmidt i Bartłomiej Wezner w duecie śpiewak-pianista czują się ze sobą bardzo dobrze, co słychać Magdalena Jasińska
Zwierzenia przy muzyce Magdalena Jasińska rozmawia ze śpiewaczką Agatą Schmidt i pianistą Bartłomiejem Weznerem. Razem od wielu lat tworzą duet kameralny z tą samą energią i dbałością o szczegóły.

Czy można mówić o reaktywacji Waszego duetu?
Agata Schmidt: Tak, jak najbardziej. Przez moją nieobecność w Polsce na chwilę zawiesiliśmy naszą działalność, ale teraz zamierzamy ruszyć z kopyta i nadal się rozwijać.
Obrała Pani w pewnym momencie kierunek Paryż. Czy to była dobra decyzja?
A.S.: O, to był chyba jeden z najlepszych pomysłów. Moja decyzja o wyjeździe była przypadkowa, ale z perspektywy czasu bardzo się cieszę, że tak się stało. To Studio Operowe w Paryżu spełnia takie założenie, że przychodzą młodzi, zdolni śpiewacy, których określa się mianem, no nie powiem, że przyszłych gwiazd, ale przyszłych światowych śpiewaków. Przez te trzy lata uczymy się od wspaniałych ludzi zawodu. Oni uczą nas, jak się poruszać w tym świecie, jak postępować z muzyką w dojrzalszy sposób i wiem, że będą mi udzielać tych rad i będą przy mnie do końca kariery - więc to naprawdę było bardzo potrzebne. Samo studium trwało trzy lata, potem przez dwa lata jest współpraca z teatrami, operami, jesteśmy angażowani do koncertów, do oper, więc miałam ogromną okazję śpiewać ze wspaniałymi śpiewakami i ludźmi przez dwa lata. Teraz zrobiłam sobie roczną przerwę, żeby potem powrócić i wystąpić w operze „Orfeusz”.
Jak się współpracuje z osobą po pewnej przerwie?
Bartłomiej Wezner: Po pewnym czasie udało mi się jednak Agatę namówić, żebyśmy pojechali do Holandii na duży konkurs, w którym utworzono nową kategorię dla duetów - to było dwa lata temu. Tam odnieśliśmy połowiczny sukces - byliśmy w finale, otrzymaliśmy tytuł laureatów. Był to bardzo specyficzny konkurs, w którym zwycięzca bierze wszystko. Nam pozostał dyplom, uścisk dłoni i miłe słowa. Poświęciliśmy połowę wakacji, żeby przygotować program. I choć jechaliśmy tam, żeby wygrać, to warto było.
Nie chcieliście tego powtórzyć w tym roku?
B.W.: Było o krok, ale się nie zdecydowaliśmy.

A.S.: To jest specyficzny konkurs - program jest olbrzymi, bo dla śpiewaka program 70-minutowy - to kopalnia pracy. Przyznam się, że to ja postawiłam weto - ponieważ przez te 5 lat nauczyłam się, że to, co robimy z Bartkiem sami z siebie, jest bardzo dobre. Nie narzucamy sobie repertuaru, po prostu wykonujemy repertuar, który lubimy.

B.W.: Jest coś, z czym słowiańscy wykonawcy będą się borykać do końca. Kiedy mierzymy się z niemieckojęzycznym repertuarem, to zawsze będziemy na straconej pozycji.
Ale nie spoczywacie na laurach i cały czas pracujecie?
A.S.: Po tych pięciu latach stwierdzamy, że się nie zmieniliśmy mentalnie, muzycznie nasze myślenie też się nie zmieniło, zawsze byliśmy osobami, które pilnowały szczegółów i ta energia się nie zmieniła. Ta 10-letnia współpraca zaowocowała nagraniami. To była wspaniała przygoda z profesorem Andrzejem Lupą, który wszystko pilotował. Ostatnio miałam okazję posłuchać tych nagrań, na sprzęcie trochę lepszym od komputera i nawet się wzruszyłam.
Pan Bartłomiej odniósł wielki sukces z BMF trio.
B.W.: BMF trio miało okres intensywnej pracy, nawet wydaliśmy płytę, potem życie pokrzyżowało nam plany. Moi koledzy wyemigrowali do najlepszych orkiestr do Warszawy, więc nasze trio musiało na chwilę przystopować, chociaż myślimy o nowych przedsięwzięciach.
Wasze przygody kameralne Was uskrzydlają. Jesteście najlepszymi przykładami, że nie tylko oczekujecie od życia wiele, ale i sami dajecie wiele, tworząc nowe przedsięwzięcia.
B.W.: Muzyka to tak wspaniała przygoda. Jeśli się z pokorą do niej podchodzi, to całe życie można być szczęśliwym, że czegoś się nie wie i te same rzeczy widzieć w innym świetle. Jeśli się tak podchodzi do zawodu i do swojej pasji, to można się czuć bardzo szczęśliwym, spełnionym artystą i człowiekiem.
Pani Agato, co jeszcze Pani robi poza duetem?
Tak naprawdę kameralistyka jest moją wielką pasją, ale to scena jest trzonem mojej pracy. Śpiewak operowy bez sceny praktycznie nie istnieje. Weszłam na scenę, we Francji wrzucono mnie na głęboką wodę i to za sprawą mojego dyrektora studium. (...) W przyszłym roku czeka mnie debiut w Warszawie w „Czarodziejskim flecie”, w przepięknej produkcji z Los Angeles, potem jadę do Montpellier tam będzie sceniczna wersja „Stabat mater” Dworzaka, a potem koncerty i spektakle.

Magdalena Jasińska zaprasza
do wysłuchania „Zwierzeń przy muzyce” na antenie Radia PiK w środę, o godz. 18.10

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!