Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

No i kto cwanemu zabroni?

Redakcja
Inżynier, to wiadomo. Umie most zbudować, chałupę, drogę, czy inne cudo.

I jak ktoś mu dał stempel, że inżynierem jest, to wiadomo, co potrafi. Choćby dlatego, że właściciele stempli raczej katastrofy budowlanej nie zaryzykują... Ale ludzie humanistyki bardzo głębokiej? Czy nauk społecznych wybitnie? Tu już robi się nieco mniej konkretnie.

I choć od lat raduje nas niezmiernie szybujący wzrost liczby studiujących Polaków, to jakby mniej cieszymy się z tego, co studiują w tych wszystkich szkołach tego i owego. Bo nawet jak jakiś stempel dostaną, to mówiąc szczerze lepiej się tym w przyzwoitym domu nie chwalić. A że zweryfikuje ich rynek? Nie do końca. W „Kobietach bez wstydu” bohater nie kończy nawet szkoły tego i owego, ale trzydniowy kurs psychoanalizy - za to w Wiedniu. Nic tylko zająć się ratowaniem ludzkich dusz, młodzian startuje więc jako psychoterapeuta, bo na kobietach się zna. Ba, osiąga nawet spory sukces, bo kto cwanemu zabroni? I cóż, gdyby ten wątek pseudonaukowej hochsztaplerki, ze szczególnym uwzględnieniem psychoterapeutów, couchów i innych guru w polskich okolicznościach przyrody, pociągnąć dalej, to byłoby smacznie, a nawet satyrycznie. Ale nie jest. Bo „Kobiety bez wstydu”, choć napędzane tabunem serialowych gwiazd, nad poziomy nie wzlatują. A poziom i tak niski.

Od pierwszych kadrów mamy zresztą wrażenie, że twórcy filmu chcieli nas pobawić po allenowsku, wesołym, pełnym wdzięku obrazkiem z pretensjami. Co prawda w ostatnich filmach Woody Allen zwykle kręci się wokół jednej zgrabnej myśli, którą sprzedaje na różne sposoby, aż zaczynamy wierzyć w jej głębię… Tu ani nie ma takiej myśli, ani takiego aktorstwa, ani takich tekstów. Są banały o czarowaniu kobiet, których trzeba słuchać i raczyć tym, co chcą usłyszeć. W efekcie robi się, delikatnie mówiąc, nieallenowsko – deklamacje są drewniane, a niektóre sceny żenujące, jak ta z panią, która na kozetce psychoanalityka dostaje drgawek. Mówiąc szczerze do allenowskich klimatów zbliża nas tylko momentami muzyka naszego regionalnego Piotra Salabera, więc choć tyle.

Tak więc oglądamy opowieść o urodziwym kelnerze z Wiednia, który po kursie psychoanalizy trafia do Krakowa. I otwiera tam gabinet tylko dla pań. Z Freudem na ścianie mierzy się z problemami kobiet, które są tak skomplikowane, jak i cała ta komedia, a pomagają mu erotyczne talenty. Młodzian wkracza do nowobogackich sfer. A nasze nowobogactwo, to wiadomo. Karki, ladacznice i kawior przy basenie. Boki zrywać.

Jedna rzecz mnie tylko rozczuliła. Twórca filmu, Witold Orzechowski, wieki temu bawił się w talk show „Na każdy temat”, niby pełen sensacyjek, ale też pokazujący zmiany obyczajowe w Polsce lat 90. W „Kobietach bez wstydu” program na moment ożywiono. No i gdy widzimy Mariusza Szczygła – dziś tuza reportażu – uroczo dziwującego się światu dokładnie tak, jak 20 lat temu, to robi się nostalgicznie.CP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!